sobota, 14 września 2013

Deszczowe pożegnanie...



No i stało się! Przedostatni dzień w Londynie obudził mnie strugami deszczu. Ołowiane chmury za oknem ewidentnie próbowały zepsuć mi humor. Ale nie poddawałam się – przecież został mi jeszcze do zobaczenia słynny Tower Bridge! Bez choćby jednego zdjęcia tego mostu nie mam zamiaru wyjeżdżać.
Przestało padać. Postanowiłam jednak dopiąć celu i ubrana w deszczówkę (i sandały – tak, tak – nienawidzę latem krytych butów) zabrałam swojego wodoszczelnego Olympusa i pojechałam do centrum. Za punkt wypadowy obrałam London Bridge.


Siedząc na piętrze autobusu patrzyłam z góry na ludzi skrytych pod parasolami, kapturami, chowających się pod daszkami sklepów, przystanków. Londyn zrobił się nagle taki smutny… Spływające po szybie krople jakby chciały mi oznajmić – „już jutro wyjeżdżasz…”.
Jakoś tak nagle zapragnęłam zobaczyć wszystko czego do tej pory mi się nie udało. Taki zryw szaleńca, jednak gdy wysiadłam z autobusu ponownie deszcz skutecznie mnie otrzeźwił.
Na szczęście to była lekka mżawka, więc stanęłam na moście by obrać kierunek zwiedzania. W oddali, we mgle (a może w smogu?) zamajaczyły wieżyczki Tower Bridge i już wiedziałam, że tam muszę dotrzeć.
Zeszłam z mostu i wsiąkłam… w londyńską mżawkę, londyńską mgłę, tłumy turystów błąkających się w plastikowych płaszczach i patrzących się na mój aparat, którego wcale nie chowałam do torby. Tak, to był dla niego właściwy test .

Double - decker'y na London Bridge
 Oczywiście znowu się zgubiłam, bo jak się okazało wcale nie jest tak prosto przejść nad brzegiem Tamizy od mostu do mostu. Musiałam okrążać budynki, przechodzić przejściami podziemnymi lub dla odmiany estakadą. Zapętliłam się, w dodatku zaczynało coraz bardziej padać. Nie mogłam jednak nie przystanąć widząc kolejną katedrę, targ czy replikę XVI – sto wiecznego okrętu Francisa Drake'a.. 

Southwark Cathedral

Borough Market

Borough Market


Restauracja Wine Wharf (Southwark)

Replika okrętu Francisa Drake'a "Golden Hind" - Złota Łania

 Golden Hind


Aparat dawał radę, a moje sandały już zaczęły wydawać dziwne odgłosy. Deszczówka pomału wymiękła pod naporem wody, ale ja twardo szłam do celu. W końcu – JEST! Aż chciało mi się krzyknąć z radości – jednak deszcz już tak lał, że zrobiłam tylko kilka fotek i przemoknięta doszczętnie wróciłam na przystanek. Byłam taka zła… 

Monument to the Great Fire of London - Monument upamiętniający wielki pożar Londynu w 1666 roku

City of London - w środku charakterystyczny budynek 30 St Mary Axe, zwany potocznie przez Anglików
"Gherkin" (korniszon)

Tower Bridge (po prawej MS BELFAST)


Tower Bridge




Twierdza Tower (Tower of London)
 Gdy wróciłam do domu, straciłam humor. Było mi smutno, że Londyn tak niełaskawie się ze mną żegna. Wszystko było mokre – buty, kurtka, spodnie, bielizna… tylko OM-D miał w nosie angielską pogodę.
 Na szczęście przestało padać i nawet zaczęło się przejaśniać. Wpadł mi wtedy do głowy pomysł na wieczorny spacer. Poprosiłam Martę i Mirka czy któreś z nich nie wybrałoby się ze mną (niestety sama bym się nie zdecydowała). I Mirek się zgodził – o dzięki Ci! Co za radocha! Wieczorne zdjęcia! Czy mogłabym sobie wymarzyć coś lepszego?
Efekty możecie zobaczyć niżej –  dzięki pięcioosiowej stabilizacji OM-D poradził sobie o zmroku nawet bez statywu (choć nie ukrywam, że z trójnogiem zdecydowanie byłoby mi łatwiej).

Katedra Św. Pawła

Katedra Św. Pawła


Katedra Św. Pawła (nie tylko ja czaiłam się na zdjęcia o tej porze dnia)
Chyba najsłodszy sklep w Londynie

Widok z Blackfriars Bridge
Blackfriars Bridge
Blackfriars Bridge
Widok na City of London
Globe Theatre - teatr W. Szekspira (był jednym z udziałowców)

Southwark Bridge (w tle kopuła katedry Św. Pawła)
Tower of London
Tower Bridge
Ratusz
Tower Bridge
Twierdza Tower - widok z Tower Bridge
 Londyn zrobił na mnie ogromne wrażenie – pełne energii, kolorowe, tętniące życiem miasto, które  zmienia się w oazę spokoju gdy tylko przekroczymy bramę parku. Obserwując ludzi, którzy nie spinają się o byle co, potrafią się uśmiechnąć, czy zagadać w autobusie miałam wrażenie, że jestem w zupełnie innym świecie.  Ale czy na pewno? Któregoś dnia zamknęłam oczy i stanęłam na środku ulicy wsłuchując się w dobiegające mnie dźwięki – rozmowy po angielsku, klaksony taksówek, szum samochodów, w oddali bicie Big Bena i nagle… kilka znajomych niecenzuralnych słów. No tak, zapomniałam…  

Kiedy następnego dnia jechaliśmy na lotnisko - słońce wyszło zza chmur, uśmiechając się na pożegnanie. Ja też się uśmiechnęłam patrząc przez okno samolotu na coraz mniejsze budynki lotniska... jeszcze tu wrócę.


Chcę podziękować wszystkim, bez których ten wyjazd po prostu by nie wyszedł a tym samym nie stałby się spełnieniem jednego z moich maleńkich marzeń.

Dziękuję:
Ani – za to, że „postawiła” mnie pod ścianą, wymuszając natychmiastowe podjęcie decyzji o wyjeździe
Marcie i Mirkowi – za wikt i opierunek, wielkie łóżko w sypialni i wyrozumiałość
Arkowi – za Soho w pigułce i smak angielskiego piwa 
Firmie Olympus (a przede wszystkim Łukaszowi)  - za udostępnienie najlepszego na świecie aparatu OM-D EM- 5, który okazał się bardziej odporny na angielską pogodę niż ja (i moje sandały), dając przy tym niesamowitą frajdę z robienia zdjęć
mojej rodzince – za wsparcie i poparcie mojej decyzji.

A mnie wkrótce czeka kolejna wyprawa...

Tu możecie przeczytać poprzednie części relacji:
część 1, część 2, część 3, część 4

6 komentarzy:

  1. Mosty są boskie. I ten sklep ze słodyczami wygląda świetnie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzy mi się przejście wszystkich mostów nad Tamizą :)A do słodkiego sklepu muszę wrócić :)

      Usuń
  2. Asiu ,odbyłam wirtualną wycieczkę po Londynie. Zdjęcia - piękne, oddają klimaty i nastroje miasta . Narracja "spacerowa '', lekka , jestem pod wrażeniem . Pozdrawiam Ludmiła

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo - cieszę się, że się podoba :)

      Usuń
  3. No cóż... nie będę ukrywać, że jestem pod wielkim wrażeniem - relacji i zdjęć :)
    Najbardziej podobają mi się te wieczorne/nocne zdjęcia miasta. Mają niesamowity klimat i fantastyczną kolorystykę. Moje gratulację, choć mam wrażenie, że jednak gdzieś troszeczkę ostrość ucieka. Dziękuję Ci za tą relację. Za to, że w subtelny sposób zabrałaś mnie na ten spacer po Londynie. Pokazałaś klimat, kolory, smaki i charakter tego miasta. Były to naprawdę miłe chwile. Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za te miłe słowa :) Jeśli chodzi o nocne zdjęcia to... niestety brak statywu dał o sobie znać. Ale obiecuję, że się poprawię :)

      Usuń